Jakże smutny jest ten dzień w tym roku…
Wydawałoby się, że wiosna, że nowe życie, ze zieleń… Powinno być wesoło i radośnie, ale niestety, cały świat ogarnięty jest epidemią, o której tak naprawdę niewiele wiemy. Nie wiemy, jak ją leczyć, nie wiemy, kiedy się skończy.
Słychać głosy, że poprzez izolację ludzi w domach przyroda może odetchnąć. Niby tak, ale pozostaje strach, gdy widzi się porozrzucane takie rzeczy:
Czy naprawdę chcemy zastać takie widoki, jak już wszyscy wyjdziemy z domu?
Dodatkowo, zaczyna się dziać obok nas inna tragedia – SUSZA! Niestety, to jest efekt naszej, czyli ludzkiej działalności. Skutki tej katastrofy powoli zaczynają być odczuwalne…
Ale są też widoczne. Nie tak dawno patrzyliśmy wszyscy, jak płonie Australia, dzisiaj mamy podobny kataklizm u nas, w Polsce. Od kilku dni płonie największy park narodowy w Polsce! Jak czytamy na stronie kopalniawiedzy.pl:
Biebrzański Park Narodowy, bo o nim jest mowa, jest to jedno z najlepiej zachowanych torfowisk w Europie. To ptasi raj. Tysiące gęsi, kaczek, wiele batalionów, rycyków, kulików zatrzymywało się tu na wiosennych migracjach, by się wzmocnić przed dalszą wędrówką. W nieprzebytych bagiennych lasach są ostoje rzadkich dzięciołów, sów, bielików, czy orlików grubodziobych – najrzadszych orłów Europy. Odnotowano tu ponad 280 gatunków ptaków, w tym wiele rzadkich i gdzie indziej ginących, takich jak dubelt, cietrzew, wodniczka. To miejsce, gdzie mogliśmy podziwiać łosie, bo tu właśnie jest ich najwięcej w całym kraju i tutaj przetrwały okres nadmiernych polowań. Żyją tu rysie, kilka rodzin wilków…nie czas wszystko wymieniać… Mszyste torfowiska tworzyły się tu powoli od tysięcy lat, tworząc mokrą, bagienną gąbkę, dającą najlepszy, bo naturalny magazyn retencyjny, w tak suchych ostatnio latach. To przyrodnicza perła, bo w ostatnim stuleciu osuszono aż 86% wszystkich torfowisk Polski. Rzadkimi roślinami zachwycają się naukowcy całej Europy.
Biebrza fascynuje ogromem przestrzeni i otwartym krajobrazem. Ten, kto choć raz przeszedł biebrzańskim szlakiem, chce tu wracać. Tymczasem ten tragiczny pożar trawi wszystko… dziś rano miał powierzchnię blisko 1,5 tys. ha, to prawie tyle, co 2 tysiące boisk piłkarskich! A tak bardzo się powiększył. Ptaki tracą w ogniu swoje lęgi! Pisklętom grozi głód, bo ich żerowiska pełne do niedawna drobnych zwierząt, po przejściu żywiołu będą pustynią.
Tak jak napisałem na początku, smutny jest ten dzień dzisiaj, zwłaszcza dla Matki Ziemi…
Ale przecież to my możemy i powinniśmy zadbać o to, żeby było inaczej. Zacznijmy wokół siebie, małymi kroczkami. A to już będzie wielki krok ku polepszeniu sytuacji naszego środowiska, Świata, który nas otacza.
Michał Tomaszczuk