Studniówka 25 stycznia. Pozostało mało wiele czasu, gdyby posłużyć się staropolskim określeniem, które jak ulał pasuje do przygotowań. Zaczęły się bowiem próby imprezy, które nabierają rozpędu.
Nauczyciele wychowania fizycznego spędzili na halę tłum niepokornych maturzystów, by, po pierwsze, wytłumaczyć im, czym jest polonez, a po drugie, by owego tańca “chodzonego” nauczyć. Reporter przemycił swoją niepozorną osobę do grupy tańczących, ciekawy, jak wyglądają przygotowania. Niestety, nie mógł pozostać incognito, gdyż czujni wuefiści obdarzyli go pięknymi towarzyszkami, które nieszczęsny reporter ma wodzić.
Wszyscy na początku byli stremowani, ale nie trwało to długo. Liczenie kroków jako czynność potrzebna, ba! niezbędna w polonezie, pozwoliło rozproszyć wstyd i tremę. A wuefiści dwoją się i troją, wymyślając obrazowe porównania. Oto zgodny sznur tańczących wygląda jak fala, a kiedy ktoś pomyli krok, zaczyna przypominać maszynę do szycia. W polonezie widać najdrobniejsze błędy: źle postawiona stopa, niewłaściwa sylwetka ciała – to tylko niektóre z nich. Maturzyści słuchają opowieści z zapartym tchem i każda kolejna próba przybliża ich do upragnionego efektu. Młodzież sama sobie bije brawo, kiedy uda się bez błędu wykonać “chodzonego”. To wentyl, dzięki któremu uwalniają się emocje. Bezlitośni wuefiści nie pozostawiają jednak suchej nitki na tych, którzy zamiast tańczyć – “szyją”. A to dopiero początek, bowiem teraz zaczynamy ćwiczyć figury, o czym niebawem napiszemy.